jedna butelka wina nie wystarczy.
nie przepadam za nim,
czerwone zbyt cierpkie,
a białe słodko-nijakie.
możemy się napić siebie,
ale tego nie powiem głośno,
więc pijmy ostatecznie to wino,
przecież nie zaproponuję herbaty.
to się wydarzy niebawem, może za godzinę,
może za półtorej, bylebym się nie rozmyśliła,
bo później napadnie mnie wątpliwość
i sama rozwiąże sprawę.
jeszcze trochę powzdycham do sufitu,
byle cicho, bo jestem tą niby odważną,
przygryzę wargę, na ustach będzie cały ten ból,
przemilczę wszystko i może schowam się w dłoniach.
cieplej mi od tego wina, czuję palące policzki
i całkiem przyjemne pieczenie w gardle;
bylebym nie zobojętniała albo usnęła,
bo jest tu tak wygodnie i miękko.