Ikar

Trzepoczą skrzydła
odbijające się czernią
na rozsłońconym niebie

spadają

widzę jak płonie
feniks z ludzką twarzą
i obraca się w szary popiół

niecisza złowróżbna
szmery rozmów beztroskich
szepty przerażone
szepty pomieszane z cichym śmiechem

tylko ja z brodą zadartą w górę
chwytam w sito wspomnień ten moment

stoją przy mnie niemoc
i ciążąca bezradność
jestem obserwatorem świata
nic nie mogę zrobić

tylko być oczami
patrzeć