***tonę w śniegu***

tonę w śniegu
zimniejszy niż pamiętam
z dzieciństwa
szczypie w oczy
pozostaje pytanie
co tam robię
warstwę ubrań
rozrywa szarpana rana
jestem jak potłuczona
porcelana
wyziewam parę z ust
chcę tego gorąca spod warg
dla skostniałych rąk

proszę

widzę czarne korony drzew
pochylają się i straszą
bezużyteczną śmiercią
na mrozie

gdzie nie zdołam spojrzeć
tam złom broni znika
pod miękkim puchem

pomocy

wypalają powieki łzy słone
z ostatnim mętnym wspomnieniem
zasypiam po raz ostatni
bez uśmiechu
bez urazów


luty, 2012